Przejdź do menu głównego Przejdź do treści

Definicja parku narodowego, w konfrontacji z powszechnymi wyobrażeniami o tym, czym park narodowy jest, może wprowadzić w stan lekkiej dezorientacji. Można popaść z jednej skrajności w drugą. A tu trzeba rozsądnego wyśrodkowania.

Skrajność pierwsza to skojarzenie z okiełznaną przyrodą parku miejskiego, gdzie dominują: równo przystrzyżone trawniki, gładko-powierzchniowe alejki, wygodne ławki, nastrojowe i dające poczucie bezpieczeństwa latarnie. Ciesząc się oczywiście z zielonych miejsc w miastach (oby więcej!), zieleń parku miejskiego i zieleń parku narodowego to zdecydowanie inne odcienie, czyli zupełnie różne miejsca.


Druga skrajność to przekonanie, że park narodowy wyklucza jakąkolwiek ingerencję człowieka w przyrodę, czyniąc go miejscem, gdzie nie robi się nic – przyroda pozostawiona jest sama sobie i sama pisze swój egzystencjalny scenariusz. I to nic nierobienie świetnie realizowałoby się w świecie idealnym, nie zdewastowanym, ale i bez obecności człowieka  jednym słowem – nieistniejącym.


W zapisach ustawy o ochronie przyrody park narodowy „obejmuje obszar wyróżniający się szczególnymi wartościami przyrodniczymi, naukowymi, społecznymi, kulturowymi i edukacyjnymi, (…), gdzie ochronie podlega cała przyroda oraz walory krajobrazowe”. A dalej, park narodowy: „tworzy się w celu zachowania różnorodności (…) i walorów krajobrazowych, przywrócenia właściwego stanu zasobów i składników przyrody oraz odtworzenia zniekształconych siedlisk przyrodniczych, siedlisk roślin, siedlisk zwierząt lub siedlisk grzybów”.
Zatem dysponujemy ustawową definicją i przekonaniami, a także własnymi obserwacjami, domysłami, zasłyszeniami i niedopowiedzeniami. Przede wszystkim powszechny jest brak wiedzy. Tej brakuje szczególnie w kwestii wycinania drzew w lasach parków narodowych, co nazywane jest  ‘cięciami pielęgnacyjnymi’. I właśnie dziś w tej sprawie przychodzimy z wyjaśnieniami. Nieco obszerniejszymi niż zwykle, więc można wygodnie się rozsiąść i zagłębić w wyjaśnienia przeszłego, obecnego i przyszłego stanu rzeczy. Chyba warto, bo rzecz dotyczy Puszczy.

Część osób, ta część, która nie bywa w parku często, raczej sporadycznie lub jest w niej po raz pierwszy – dziwi się temu, że w parku narodowym w ogóle wycina się drzewa.
-Tak, i to jeszcze ile! - mogą z kolei odpowiedzieć te osoby, które w parku są stałymi bywalcami.


To przekonanie o niewycinaniu drzew jest w pewnym stopniu słuszne i w Kampinoskim Parku Narodowym ma zastosowanie w obszarach ochrony ścisłej oraz w drzewostanach ponad 100-letnich. Tam rzeczywiście przyroda rządzi się własnymi prawami, procesy ekologiczne przebiegają w sposób spontaniczny, a drzewa wycina się tylko w wyjątkowych przypadkach. 

Pierwszy to sytuacja, gdy przez taki obszar przechodzi szlak turystyczny i każde drzewo, co do którego mamy podejrzenia, że może się przewrócić, na będącego akurat w pobliżu turystę, należy wyciąć ze względów bezpieczeństwa. Takie drzewo zostaje ścięte, ale nie usunięte (tu już miejsce do kolejnej opowieści o roli martwego drewna w lesie). Oczywiście można tego nie robić, drzewo pozostawić do momentu, aż samo się przewróci, jednak wyobraźmy sobie sytuację, w której drzewo przygniata człowieka idącego szlakiem w parku narodowym... 

Inne przykłady (niedotyczące obszarów ochrony ścisłej) to: gradacje owadów zabijające ogromne połacie drzewostanu, prześwietlenia dla umożliwienia szybszego wzrostu nowego pokolenia lasu, które w przyszłości może zastąpić rosnący obecnie drzewostan, czy prześwietlenia dla poprawy warunków życia unikatowych gatunków roślin zielnych.

W Kampinoskim Parku Narodowym mamy, poza tymi starymi drzewostanami, miejsca, gdzie niegdyś były pola uprawne, łąki i pastwiska. Łączy je to, że w przeszłości zostały zalesione  sosną zwyczajną. A to dlatego, że w latach powojennych takie obowiązywały metody i zasady sadzenia lasu. Chociaż trzeba powiedzieć, że w wielu miejscach w latach 80 i 90 zeszłego wieku, jako prekursorzy nowego trendu, zamiast sosny sadziliśmy dęby. Poza tym, w tamtych czasach, nawet w parku narodowym miało być gęsto, sosnowo i przede wszystkim produktywnie. Zatem podejście było bardzo praktyczne. Skoro może być las – niech będzie las. A skoro najłatwiej posadzić sosnę, posadźmy sosnę. No i tak to jakoś się zadziało, że mamy dzisiaj w Kampinoskim Parku Narodowym kilka tysięcy hektarów monokultur sosnowych, bardzo wrażliwych na choroby, wiatry, pożary, gradacje. Takie drzewostany wymagają stałego nadzoru, obserwacji i  konkretnych działań.


Prac leśnych, czyli cięć pielęgnacyjnych nie da się nie zauważyć (stosy drewna piętrzą się wzdłuż szlaku), usłyszeć (cięcie pił działa drażniąco na nasz układ nerwowy) i poczuć (zapach świeżego drewna – zwłaszcza żywicznego jest chyba nie do pomylenia).  Wszystkie te bodźce nie działają kojąco, a hasło „cięcia pielęgnacyjne” brzmi może nieadekwatnie do wyobrażeń o takich czynnościach. Więc o co tak naprawdę chodzi? No cóż. Puszcza jest puszczą, generalnie,  z nazwy – historycznie przylgnęło do niej to określenie. Jednak historia była dla niej również nieubłagana i okrutna. Przeszła epizod Wielkiego Wycinania, głównie w czasie wojen, natomiast po II wojnie nastąpił Czas Zalesiania. Tak było kilkadziesiąt lat temu. Dziś mamy lasy, które z puszczańską naturalnością się kojarzą, ale są posadzone ręką ludzką. Więc teraz, gdy ten zalesiony niegdyś obszar dawnej Puszczy Kampinoskiej, mamy w granicach paku narodowego — wkracza do akcji ochrona czynna.


Prowadząc te zabiegi mamy na celu unaturalnienie i wzmocnienie lasu, aby nie był plantacją drzew iglastych. Chociaż warto pamiętać, że na wydmach, dla których ochrony został powołany Kampinoski Park Narodowy, mamy siedliska, na których w wielu przypadkach nie będzie rosnąć nic innego niż sosna. Chcemy przecież, żeby uprawa stała się prawdziwym lasem, czyli ekosystemem doskonałym, odpornym na warunki atmosferyczne, jak silne wiatry, odpornym na ingerencję owadów, grzybów i innych osłabiających ich kondycję organizmów i zawierającym runo z gatunkami charakterystycznymi dla danego typu zbiorowiska leśnego. W życiu takiego ‘nasadzenia’ przychodzi moment, kiedy trzeba dać tym podrośniętym drzewom szansę na wzmocnienie. Przeszły etap wzrostu ku górze – wszystkie wzięły udział w wyścigu ku słońcu i wzrastania ku niemu. Drzewa stały się wysokie, ale to nie wystarczy. Ciasno upakowane obok siebie nie rozwiną dorodnej korony, która da im stabilność. Więc część z nich się usuwa. Dzięki temu te, które zostają, wzmacniają swoje konary i rozrastają się na boki. Ich korzenie mają więcej miejsca, pobierają odpowiednią ilość wody i składników odżywczych. Z chwilą usunięcia części drzew w tej leśnej scenerii zadziało się coś więcej — do dna lasu dotarło więcej słońca. A to jest okazja dla innych roślin, by szybko zareagować na te korzystne warunki i mieć w końcu szansę na wzrost. Więc pojawiają się rośliny zielne, krzewy, inne gatunki drzew! I tak właśnie, powoli, etapowo, wkraczamy na ścieżkę rozwoju prawdziwego lasu. Lasu, gdzie mamy coś więcej niż regularnie, gęsto upakowane sosenki – identyczne i jednowiekowe.


Lasy, które dziś mają po 100 - 150 lat, kilkadziesiąt lat temu przeszły ten sam proces. Też wycinano w nich drzewa, żeby umożliwić lepszy rozwój wybranym, dziś potężnym drzewom... Przy takich działaniach konieczna jest zmiana perspektywy patrzenia na problem.
Mamy nadzieję, że za 100-200 lat może to być Puszcza jak za dawnych dobrych czasów.


Czy na wyciętych drzewach zarabiamy? Tak. Tego nie ukrywamy. To, co zostaje wycięte, może zostać sprzedane. Jest to działanie wynikające z obowiązujących nas zasad gospodarności. Bo jeśli w efekcie wykonywania cięcia otrzymujemy drewno, to mamy produkt, na który jest zbyt. A przychód ze sprzedaży drewna przeznaczamy na prowadzenie działań ochronnych, konserwację infrastruktury turystycznej czy edukację.

I można by powiedzieć, że jak to domino kładą się też drzewa w Puszczy Kampinoskiej. Tylko że nie jest to wycinka wielkopowierzchniowa. Nie jest to taka wycinka, jaka miała miejsce jeszcze w okresie międzywojennym, gdy tartak Zamczysko działał pełną parą, gdy drewno z Puszczy przewoziły składy kolejki leśnej, ani  jak wtedy gdy Puszczę eksploatowali budnicy… Wycinamy pojedyncze drzewa, bardzo starannie wybierając je w drzewostanie.

Czy po wycince będziemy nasadzać? Zazwyczaj nie ma takiej potrzeby, bo nie prowadzimy zrębów zupełnych. Stawiamy przede wszystkim na naturalne pojawienie się gatunków, którym stworzyliśmy warunki do rozwoju przez rozrzedzenie koron i doświetlenie dna lasu. Po wycince swoje pięć minut będą miały nasiona ukryte w glebie. Dotrą do nich promienie słońca i zaczną rosnąć. Więc tak jak w naturalnym lesie, ma być warstwa wysokich drzew, niższe drzewa, podszyt, krzewy, krzewinki i runo (zielne i mszyste) – wszystko zależy od konkretnego miejsca i jego właściwości glebowych, wodnych itd. Ma powstać las różnowiekowy, różnowarstwowy, różnogatunkowy, zróżnicowany przestrzennie. Nasadzenia prowadzone są dziś sporadyczne, wyłącznie w obszarach, gdzie wycinano bardzo dużo gatunków obcych: dęba czerwonego, czeremchę amerykańską czy robinię akacjową.


Drzewostan niemal wyłącznie sosnowy jest w Puszczy Kampinoskiej czymś naturalnym tylko dla niektórych obszarów, głównie wydm. Nazwa ‘Puszcza’ jest nawiązaniem do świetlanej przeszłości. Doceńmy jednak to, że choć nie wygląda jak ta pierwotna, to jednak po przejściach, jakich doznała na skutek ludzkiej ingerencji, wyzysku i eksploatacji, przeżyła i ma szansę na odzyskanie formy, oczywiście nie od razu, ale po latach regeneracji. Za kilkadziesiąt lat Puszcza będzie inna. Już jest inna niż ta, którą zastaliśmy w 1959 roku. Naszym celem jest, by była bardziej naturalna, żeby mogło w niej rosnąc to, co powinno, według naturalnego przyrodniczego scenariusza.